Aktualne informacje prosto na Twój adres e-mail

zmiana ustawień

Piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: Alfa, Leonii i Tytusa
Text Version
High contrast
A- A+

GTranslate

Wybierz język
Polish
English
French
German
Italian
Portuguese
Russian
Spanish

Urząd

Cichociemni na Ziemi Drzewickiej

05.03.2021




W lutym bieżącego roku minęło 80 lat od pierwszego zrzutu cichociemnych na teren okupowanej Polski. Rocznica stanowi asumpt do przybliżenia historii cichociemnych na Ziemi Drzewickiej. Tematykę tę podejmuje opracowanie pt. „Cichociemni na Ziemi Opoczyńskiej. W 80. rocznicę pierwszego zrzutu cichociemnych na teren okupowanej Polski” autorstwa Lidii Świątek-Nowickiej z Muzeum Regionalnego w Opocznie. Gorąco zachęcamy do zapoznania się z obszernymi fragmentami bardzo ciekawego artykułu.

„Cichociemni na Ziemi Opoczyńskiej. W 80. rocznicę pierwszego zrzutu cichociemnych na teren okupowanej Polski”

80 lat temu w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. dokonano pierwszego zrzutu cichociemnych na teren okupowanej Polski. Ich nazwa nawiązywała do działania w bezwzględnej tajemnicy – „cicho”, a także od nocnych zrzutów do kraju – „ciemno”. Wyszkoleni w Wielkiej Brytanii spadochroniarze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie mieli za zadanie wykonywanie najtrudniejszych misji w okupowanej Polsce. Jednym z wielu problemów z którymi borykało się polskie podziemie w okresie okupacji, było usprawnienie łączności z emigracyjnym rządem polskim. Dotychczasowa forma komunikacji za pomocą kurierów trwała nierzadko nawet 3 miesiące. Brakowało również odpowiednio przeszkolonych oficerów zarówno na potrzeby walki bieżącej jak i na potrzeby planowanego powstania. Stopniowo narodziła się idea zorganizowania transportu lotniczego i zrzutów spadochronowych.

Jednym z twórców i zwolenników rozwijania łączności lotniczej z krajem i szkolenia spadochronowego był Hubalczyk kpt. Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz” (wcześniej szef sztabu w Oddziale Wydzielonym Wojska Polskiego majora Dobrzańskiego „Hubala”, potem jego zastępca), który od listopada do grudnia 1940 r. walczył na terenie ziemi opoczyńskiej. Wprowadzenie tej idei w życie wymagało uzyskania od aliantów odpowiedniego sprzętu lotniczego, zorganizowania sieci placówek odbiorczych w kraju. Równolegle należało podjąć szkolenie przyszłych spadochroniarzy w specjalnościach przydatnych w późniejszej pracy konspiracyjnej. Ekstremalnie trudne, kompleksowe, trwające wiele tygodni szkolenie przygotowało odważnych, bezkompromisowych żołnierzy kierujących się mottem „Wywalcz jej wolność lub zgiń”.

Na kurs cichociemnych wytypowano 2213 kandydatów spośród samych ochotników. Na teren okupowanej Polski zrzucono 316 cichociemnych. Do 1944 r. odlatywali na teren Polski z bazy pod Londynem a potem z Brindisi we Włoszech. Pierwszy skok do Polski miał miejsce w nocy z 15 na 16 lutego 1941 w Dębowcu. Ostatni zrzut odbył się 28 grudnia 1944. Z 316 cichociemnych zginęło 112.

Obwód Opoczno AK wchodził w skład Inspektoratu Piotrków. Na jego terenie miało miejsce 13 zrzutów, z których dwa przyjęły placówki zrzutowe „Pies” i „Mewa” zorganizowane na terenie Obwodu Opoczno AK.

Operacja lotnicza "Spokeshave"- 19/20 luty 1943 r.

dowódca kpt. naw. Mieczysław Kuźmicki

Ekipa XXII:

plut. Kazimierz Człapka "Pionek"

sierż. Piotr Nowak "Oko"

ppor. Czesław Pieniak "Bór"

ppor. Jerzy Lerski "Jur" - kurier Delegatury Rządu na Kraj

Zrzut ten odbierała placówka „Pies” w Radzicach, zorganizowana w lipcu 1942 r. na terenie Obwodu Opoczno AK. Jej dowódcą został hubalczyk Stanisław Kmita ps. „Twardy”. W placówce tej pracowali – Łukasz Matysiak ”Cichy”, Franciszek Białas, Jan Wolski, Stefan Nowak „Tur”, Teofil Kaczmarek, Stanisław Kowalczyk s. Jakuba, Stanisław Kowalczyk s. Władysława, Józef Bielecki oraz nauczycielki ze Szkoły Rolniczej w Radzicach Zofia Szymańska i Irena Rakoczy. Placówka „Pies” podlegała, podobnie jak inne placówki odbierające zrzuty, bezpośrednio Komendzie Głównej AK.

11 lipca 1942 r. na placówkę przyjechał Tadeusz Więckowski „Tadeusz”. Razem z Łukaszem Matysiakiem objechali rowerem teren i ostatecznie wyznaczyli na zrzutowisko teren tzw. Radzickich Przydatków. Na terenie planowanych zrzutów nie wolno było prowadzić żadnych akcji zaczepnych wobec okupanta.

Planowany w listopadzie 1942 r. zrzut, którego sygnałem miała być melodia piosenki „Wojenko, wojenko” emitowana po dzienniku radiowym nadawanym z Londynu nie doszedł do skutku. Po raz drugi placówka „Pies” została zaalarmowana w grudniu 1942 r., jednak wówczas też nie doszło do zrzutu.

19 lutego 1943 r. po raz trzeci przyjechał z Warszawy operator zrzutu Jan Mikołajczyk „Wiesław” z informacją o planowanym zrzucie. Jego sygnałem miała być melodia „Maki”. Po usłyszeniu melodii ok. godz.21 ośmiu ludzi z placówki „Pies” udało się na wyznaczone miejsce. Noc była pochmurna, księżycowa, bezśnieżna i ciepła. Po dwóch godzinach oczekiwania usłyszano nadlatujące samoloty.

O chwilach tych tak wspominał uczestnik tamtych wydarzeń Stanisław Kmita „Twardy” z Radzic „Około godziny 1 usłyszeliśmy szum samolotu. Zamarły nam serca. Czy zobaczą nasze znaki? Czy wylądują szczęśliwie? Wreszcie samolot zbliżył się, mrugnął do nas i zatoczył koło. Na nasze sygnały odpowiedział światłem i za chwilę zaczęły rozwijać się spadochrony... Cieszyliśmy się jak dzieci”.

Dowódca placówki i jego ludzie wyposażeni byli w lampki elektryczne o dwóch kolorach białym i zielonym. Operator z ziemi zasygnalizował alfabetem Morse’a umowne hasło, samolot odpowiedział a wtedy z placówki zaświecono ku górze lampki ustawione w strzałkę wskazującą kierunek wiatru. Samolot obniżył lot do stu metrów dla wyrzucenia zasobników, które zawisły na dwunastu spadochronach.

W czasie kolejnego nawrotu samolotu skoczyło czterech skoczków. Jeden ze skoczków „Oko” zawiesił się na spadochronie, na sośnie, ale obyło się bez większych obrażeń. Atmosferę tych chwil oddają wspomnienia por. Piotr Nowak „Oko”: „Otoczyli nas ludzie z placówki. Wymieniliśmy hasła (hasło „Wicek” odzew „Wacek”) Radość i serdeczność odbierających nas chłopców była ogromna (…) Jak się czuliśmy ? Byliśmy szczęśliwi (…) ruszyliśmy do szkoły rolniczej. W szkole czekała nas uczta”. Dwie skórzane walizy z pocztą i sprzętem radiotelegraficznym przeniesione zostały do wsi i zakopane w kopcu z ziemniakami przy zagrodzie Stefana Nowaka. Za zabezpieczenie kontenerów i zatarcie śladów odpowiedzialny był Jan Wolski z sześcioma ludźmi. Natomiast „Twardy”, ”Cichy” i operator „Wiesław” razem ze skoczkami ruszyli do odległych o ponad 3 km Radzic. Tam czekała już na wszystkich kolacja przygotowana przez nauczycielki.

Cichociemnych zaopatrzono w kennkarty i karty pracy. Dwa pasy skoczków z zaszytymi dolarami zostały tymczasowo ukryte w domu Ireny Rakoczy. Rankiem cichociemni, dwiema oddzielnymi furmankami, zostali przewiezieni na stację kolejową do Opoczna skąd odjechali o godzinie 5 do Skarżyska. Za radą Ireny Rakoczy, która im towarzyszyła do Opoczna, wysiedli jedną stację przed Skarżyskiem. Doszli pieszo i ze Skarżyska odjechali do Warszawy.

W czerwcu odebrano od placówki „Pies” w Radzicach broń i amunicję zakopaną w lesie, po zrzucie. Po latach w Radzicach spotkali się cichociemni i partyzanci z placówki „Pies” a jeden z nich emisariusz Naczelnego Wodza Jerzy Lerski „Jur” pod koniec swojego życia wyraził wolę aby jego prochy zostały pochowane w miejscu zrzutu na Radzickich Przydatkach.

(…)

Po wojnie losy rzucił w Opoczyńskie jeszcze dwóch cichociemnych, w tym Lecha Teodora Rydzewskiego „Grom” (1909 - 1988), który ostatnie lata swojego życia spędził w Drzewicy i spoczywa na tutejszym cmentarzu.

„Grom” został zaprzysiężony już w 1942 roku (numer legitymacji 70).  W nocy z 20/21 lutego 1943 r. został zrzucony do Polski pod Szczekocinami w ramach operacji wojskowej „Rivet” . Po okresie adaptacji został skierowany do Okręgu AK Nowogródek. Walczył w zgrupowania AK Stołpce gdzie objął dowództwo II Kompanii.

1 grudnia 1943 roku doszło do podstępnego, brutalnego aresztowania i rozbrojenia Zgrupowania Stołpeckiego. Por. Rydzewski „Grom” trafił do radzieckiej niewoli. Sowieci wszczęli śledztwo przeciwko „Polskiej nacjonalistycznej organizacji kontrrewolucyjnej”. Por. Rydzewskiego skazano na karę śmierci. Wyrok nie został wykonany. Razem z innymi 4 oficerami został przewieziony do Moskwy na Łubiankę. Po wielu przesłuchaniach trafił do łagru w Riazaniu.

Schorowany, wycieńczony wrócił do Polski w 1947 roku. Od 1950 roku pracował w Starobielskiej Fabryce Kos w Wapiennicy k. Bielska Białej. W 1961 roku został służbowo przeniesiony na okres dwóch lat do FWN „GERLACH” w Drzewicy, w której pozostał do końca swojego życia. Od 1963 roku pracował jako nauczyciel przedmiotów zawodowych w Przyzakładowej Szkole Zawodowej w Drzewicy, a potem także w Technikum. Zmarł w 1988 roku. Spoczywa na drzewickim cmentarzu.

(…)

Burzliwe, dramatyczne losy cichociemnych nierzadko splatały się z historią Opoczyńskiego. Dla partyzantów „chłopcy z nieba”, ”ptaszki”, ”cichociemni” byli uosobieniem męstwa, budzili wiarę w zwycięstwo, świadomość, że nie walczą sami, że mogą liczyć na pomoc.

Lidia Świątek-Nowicka

Serdecznie dziękujemy Pani Lidii Świątek-Nowickiej oraz Muzeum Regionalnemu w Opocznie za udostępnienie opracowania. Cały artykuł dostępny jest na facebookowym profilu Muzeum.

Foto: Muzeum Regionalne w Opocznie